Chwała sukom - Olfaktoria & Nicole Arbour



W sieci lubi zagrzmieć zasadniczo ciągle z tych samych powodów - ataki terrorystyczne, fale imigrantów, żenujące wypowiedzi polityków i kobiety, które mówią to, co myślą. W dobie dyskusji o zabraniu kobietom ich fundamentalnych praw, warto przyjrzeć się sylwetkom dwóch Pań zdecydowanie wyrazistych.


Z kawałami o blondynkach jest już trochę jak z żartami Karola Strasburgera w Familiadzie - zaśmieją się tylko nieliczni. Tak mi się przynajmniej od dłuższego czasu wydawało. Okazuje się jednak, że blondowłose piękności cieszą się dużą popularnością wśród drwin - chociaż nie zawsze są ku temu podstawy.

Związane włosy, ubrania taśmowo wyjąte ze znanej sieciówki, dom-etat-dom-sen, raz w roku wakacje za granicą, ślub, dzieci, kredyt hipotyczny - ludzie lubią schematy. Wchodzić w nie, trwać w nich. I wytykać innym, gdy się w te schematy nie wpasowują. Każdy kto ma odrobinę więcej oleju zorientuje się gdzieś na etapie dowiedzenia się, że Święty Mikołaj nie istnieje, a dzieci tak naprawdę nie biorą się z kapusty, że życie to sieć skomplikowanych konfiguracji wydarzeń, które w znacznej części możemy modyfikować do woli, co dodaje nam sprawo mianować się Panami Swojego Ja. Być może pewna losowość w życiu dodaje mu subtelnego uroku, ale tylko wtedy gdy korzystamy z antykoncepcji hormonalnej, mamy do własnej dyspozycji broń palną i miliony na koncie.

A właśnie, co do milionów. Co jeśli postanawiamy zostać YouTuberami? Nagrywać i edytować całe dnie filmiki? Zgarniać hajs za zdjęcia naszego lunchu na Snapchacie? Zgarniać hajs za - po prostu - mówienie tego co myślimy? Ty siedzisz na dupsku w biurze i musisz znosić idiotów na około, a ktoś zgarnia hajs za lanserkę w Starbucksie. Wkurwiające, nie?


OLFAKTORIA

Ci którzy mnie znają trochę lepiej wiedzą, że cierpię na całkiem zaawansowane uzależnienie od kosmetyków i niszowych perfum. Jako, że na pełnowymiarowe wersje luksusowych zapachów rzadko kiedy mogę sobie pozwolić lub dostaję je głownie w prezentach raz na pińcet lat (od zakochanych mężczyzn), w mojej kolekcji jest dużo tak zwanych "odlewek". Znalezienie ich rzetelnego, sprawdzonego źródła w internecie jeszcze kilka lat temu graniczyło z cudem, dziś jednak jest z tym o wiele łatwiej. Kiedy podczas jednej z rozkosznych podróży po internetowym świecie zapachów, oblana niszowym zapachem od Comme des Garcons, trafiłam na bloga, a później kanał YouTube Olfaktorii - pomyślałam sobie: ulalala.

Blondynka, z Warszawy, lubująca się w luksusach, zadbana, atrakcyjna, uczęszczająca do siłowni mieszczącej się w hotelu dla osób zamożnych, pewna siebie, inteligentna, twardo stąpająca po ziemi, przedsiębiorcza, doceniająca jakość, ostra. Fajna.

Olfaktoria czyli Dorota Goldman na co dzień jest blogerką i YouTuberką. W sposób szczególny umiłowała sobie perfumy i to im poświęcona jest znaczna część jej produkcji. Pewnego razu jednak "ośmieliła się wyrazić własne zdanie, mówiąc o cechach wymarzonego dla siebie faceta (poniżej link do filmu na ten temat):



Dla leniwych - jakie cechy podaje Dorota? Facet ma być: starszy, przedsiębiorczy, majętny, szarmancki, inteligentny i stymulujący do rozwoju, bez brody :) i ma wyglądać przeciętne.

Brzmi całkiem rozsądnie, brzmi w zasadzie tak, jak uniwersalny zestaw cech faceta idealnego, z dodatkiem cech wyglądu, które indywidualnie mogą się podobać lub nie. Wszystko wydaje się proste, jasne i oczywiste. Wystarczy jednak zjechać nieco niżej na komentarze, wpisać nazwę filmiku w wyszukiwarkę czy wylądować na szmatławych Pudelkach, by dowiedzieć się jaką opinię ma wśród innych Dorota w sieci - dziwka, suka, wyrachowana, pustak, który nie ma nic do zaoferowania, materialistka.

A ja się pytam - baby i zazdrośni panowie, którzy nie spełniacie wymagań Doroty: o jakich partnerach wy marzycie? Rozumiem, że mają być dużo młodsi, biedniejsi od was, niemili i nieinteligentni? Marzenia mają to do siebie, że każdy może mieć swoje i dowolne. W dyskusji pod filmikiem pojawiał się, często argument, że najważniejsza jest miłość i wierność. Jasna sprawa. Tylko, że za miłość nie kupi się chleba, a już na pewno nie kupi się niszowych perfum. W życiu trzeba być zaradnym i to z kim się zwiążemy ma ogromne znaczenie dla naszego życia. Bez prawdziwego uczucia nie ma mowy o udanym związku, ale bez "czegoś więcej", czegoś co tworzy dwuosobową machinę chęci życia i podejmowania różnych zawodowych i intelektualnych inicjatyw taki związek też nie ma przyszłości. Rozpadnie się po kilku latach oglądania Polsatu do kolacji.

To, że być może użyła słów, które zabolały niepewnych siebie (np. "facet który zarabia średnią krajową to nieudacznik życiowy"), powinno być sygnałem do tego, żeby coś w swoim życiu zmienić. To dobre szpileczki, które mówią jasno: za 1300zł miesięcznie nie utrzymasz dzieci, domu i nie kupisz żonie kwiatów. W życiu trzeba iść w górę, a nie być przeciętnym. Handluj z tym.

Na koniec zaznaczę, że nie zgadzam się z Olfaktorią we wszystkim co mówi (np. myli pojęcie feministek z szowinistkami), ale dzięki temu filmikowi nabrałam do niej pełnej sympatii i szacunku. Często oglądam jej filmiki i Snapy (przepraszam, nie wytrwałam w nie-pobraniu tej aplikacji :)). Silne kobiety, to fajne i ciekawe kobiety.


NICOLE ARBOUR

Tym razem na tapetę, weźmy kanadyjkę. Kojarzycie Jennę Marbles? To ten typ. Nicole mówi bez ogródek co myśli na najbardziej kontrowersyjne tematy: aborcja, Donald Trump, niezobowiązujący seks i grubi ludzie.

Zajmuje się stand-upem, choreografią, trochę aktorzy, trochę śpiewa, trochę tańczy, trochę pisze, trochę zgarnia hajs za bycie fajną na Instagramie. Kobieta renesansu. Pewnego dnia została jednak zwolniona z pracy gdzie zajmowała się chorografią, ponieważ szef poczuł się znieważony tym filmikiem:



Oczywiście nie wpłynęło to na pewność siebie Nicole i dalej robi swoje. Niemniej, znów dla leniwych i angielskiego no comprende, zrobię skrót o tym, o czym mówi nasza gwiazda. W filmiku "Dear Fat People" dostaje się ludziom, którzy są grubi i bronią tego jak największej świętości, nie zważając na zdrowie. Mówi o różnych chorobach np. o cukrzycy, a także w rezultacie - o śmierci ("you have one body and it has to take you to the end"). Powołując się na płaczących bliskich, którzy będą płakać na pogrzebie grubasa, przeplata treści poważne z anegdotkami o ludzikach Michelina czy małą ilością miejsca w samolocie w sąsiedztwie osoby otyłej. Wyśmiewa trendy "plus size" i kobiety, które za przytycie dostały Oscara. Na koniec zachęca: "shame people with bad habits until they loose their weigh!", dając początek gówno-burzy. 

Doczekała się dziesiątek parodii i wszystkich możliwych epitetów, aż wyłączyła możliwość komentowania. Ludzi tak bardzo zabolało, że wytyka im ich szkodliwą wadę, że zaczęli jej używać jak tarczy. Pytanie brzmi czy w otyłości faktycznie o to chodzi, żeby jej używać jak oręż. Ja dla przykładu dla swojej wagi mam ogromny dystans - nie jestem gruba, ale zdaję sobie sprawę z tego, że od początku studiów przytyłam jakieś 10kg. I jeśli ktoś wbija mi ładną i śmieszną szpileczkę, to wiem, że czas zapierdalać na basen lub odłożyć to ciastko. Ludzie nie potrafią wytworzyć w sobie takiego filtra, który pozwoli im odróżnić coś naprawdę obraźliwego od czegoś zabawnego. Ćwiczenia dystansu i pewności siebie są - jak się okazuje - czasem ważniejsze niż ćwiczenia swojego ciała. A teraz zapierdalaj i ćwicz swój tyłek i swój dystans!


To tyle na dzisiaj. Jakie Wy znacie silne, kontrowersyjne kobiety, które warto poznać? 

Miłego, ja wracam do antyklerykalnej i antypisowskiej agitacji pro-aborcyjnej :*


Share:

4 komentarze

  1. Tak to już jest w tych internetach. Powiesz coś szczerze, o grubych ludziach czy tez o wymarzonym facecie i kończysz jako napiętnowany idiota, bo ośmieliłeś się nie trwać w tym pseudotolerancyjnym bagnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby jeszcze te suki były prawdziwymi sukami a nie tylko skrzywdzonymi przez rodziców dorosłymi dziewczynkami, które zaadaptowały poglądy z "Z seksu wielkim mieście"...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogę mieć do Olfaktorii sporo małych zastrzeżeń, ale posiadanie fajnych pośladków wyeksponowanych w kostiumie od Agent Provocateur i bycie inteligentną może iść ze sobą w parze. Serio.

    OdpowiedzUsuń
  4. No i ona nie gra, bizneswoman, ona nią jest. Naprawdę zarabia na swojej marce.

    OdpowiedzUsuń